Izumi Fujita od 10 lat mieszka w Polsce. Prowadzi małą firmę, która zajmuje się organizacją wystaw sztuki ludowej w Japonii. Prawdziwą fascynacją Japonki są dywany dwuosnowowe, produkowane przez polskie tkaczki z Janowa. Przed laty Izumi uczestniczyła w Festiwalu Sztuki Ludowej w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, gdzie kupiła kilka małych tkanin autorstwa janowskich tkaczek, które potem zawiozła do Japonii. Te małe dzieła sztuki od razu znalazły nabywców w Tokio, Kioto i Sapporo. Japończycy uwielbiają sztukę ludową, dlatego od razu poznali się na wyjątkowości tych prac. Rozmawiamy z Izumi o jej przyjaźni z tkaczkami z Janowa i jej nowej książce o polskim rękodziele artystycznym.
Zobacz piękne tkaniny z Janowa >
RZECZY PIĘKNE: Jesteś z wykształcenia antropologiem, studiowałaś etnografię w Tokio i Anglii, ale od 2008 roku mieszkasz w Polsce. Co sprawiło, że postanowiłaś u nas zamieszkać?
Izumi Fujita: To było związane z moją aktualną sytuacją osobistą. Mój były mąż jest Polakiem, dlatego przeprowadziłam się do Polski.
Prowadzisz małą firmę o nazwie SLOW ART. Jaka przyświeca jej idea?
IF: Ideą SLOW ART’u jest minimalizm i powolność [w oryginale: smallness i slowness], o których często się zapomina we współczesnym świecie. Propaguję kreatywność, która jest owocem małych i nieśpiesznych działań, stawiając pracę manualną ponad mechaniczną.
Niedawno wróciłaś z Japonii, gdzie zorganizowałaś wystawę poświęconą polskiej sztuce tkackiej w Tokio, Kamakurze, Kioto i Osace. Jesteś jej pomysłodawcą i kuratorem. Jakie są wrażenia po otwarciu tej ekspozycji w Japonii? Czy wystawa cieszyła się dużym zainteresowaniem ze strony publiczności?
IF: W sierpniu 2017 roku wydaliśmy w Japonii książkę pt.: Tkaniny dwuosnowowe z Janowa [「ポーランド ヤノフ村の絵織物」]. Książka opowiada o tradycyjnej tkaninie z Janowa, która istnieje od XVIII wieku. Przedstawiamy w niej historię tkactwa, wzory oraz sylwetki samych tkaczy. Ta publikacja jest też dobrym przewodnikiem dla tych, którzy chcą spróbować swoich sił w polskiej metodzie dwuosnowowej.
Podczas mojej wizyty w Japonii zorganizowałam wystawy, wydarzenia i warsztaty promujące książkę. Do pomocy zaprosiłam Panią Lucynę Kędzierską, tkaczkę z Janowa. Udało nam się odnieść wielki sukces. Wielu ludzi wykazało duże zainteresowanie wydarzeniami, co pomogło nam w budowaniu wzajemnego zrozumienia.
Książka połączyła polskie tradycje z japońskimi. Jednym z wydarzeń był „Polski wieczór” w Kioto. Zaserwowaliśmy wówczas polskie dania (m.in. prawdziwy polski żurek, placki ziemniaczane, kotlety mielone z ogórkami, sałatę z kaszą gryczaną oraz szarlotkę i sernik). Większość zaproszonych gości nigdy wcześniej nie próbowała polskiego jedzenia, ale bardzo im zasmakowało.
Opowiadałam o Polsce, polskim folklorze i rzemiośle, a Pani Lucyna Kędzierska demonstrowała swoje umiejętności w przędzalnictwie i tkactwie. Mieliśmy gości najróżniejszego pochodzenia, ale łączyła ich pasja do rękodzieła. Mówili o tkaninach z różnych zakątków Japonii, ale też świata, o tym, czym się interesują i jak im się podoba polski przemysł tkacki. Wykazali duże zainteresowanie wrzosówką, polską rasą owiec. Śpiewaliśmy polską „Prząśniczkę” i razem wyrabialiśmy wełnę z Polski. Wierzę, że to było ważne doświadczenie dla Pani Lucyny, która mogła spotkać się i porozmawiać z japońskimi fanami wspierającymi tradycyjne polskie rzemiosło i że to pozytywnie odbije się na jej kreatywności. Fani również byli zachwyceni, że mogą zobaczyć umiejętności prawdziwej mistrzyni tkactwa oraz posłuchać jej historii.
Gdzie poznałaś polskie tkaczki z podlaskiego Janowa?
IF: Panią Teresę Pryzmont i Panią Danutę Radulską poznałam w czerwcu 2010 roku na festiwalu folkloru w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. W tym samym roku pojechałam do Janowa i tam poznałam inne tkaczki. Dowiedziałam się, że tradycja tkactwa janowskiego powoli zanika, ponieważ zostało już niewiele tkaczek, a większość z nich jest już w podeszłym wieku. Najmłodsza tkaczka to Karolina Radulska, która zaczęła przygodę z tkaniną 4 lata temu. Zdecydowałam, że chcę coś z tym zrobić.
Ludzie z Janowa są bardzo życzliwi, a sama wioska na Podlasiu sprawia wrażenie autentycznej i jest po prostu piękna. A tkactwo pokochałam od pierwszego wejrzenia. To są moje rzeczywiste motywacje.
Polskie tkaniny robią w Japonii prawdziwą furorę. Na czym polega ich fenomen?
IF: Japonia lubi i szanuje rękodzieło. Może dlatego, że jest tam tego dużo – od kursów specjalizacyjnych po sztukę ludową – wszystko można znaleźć w każdym zakątku Japonii.
Warto również wspomnieć o tym, że dużo jest ludzi, którzy traktują rękodzieło jako hobby (nie zajmują się tym profesjonalnie, ale to ich pasja w wolnym czasie). Mimo że tkactwo to kosztowne hobby (wymaga specjalistycznych narzędzi i przestrzeni), to wielu ludzi się tym zajmuje. Jest też sporo prywatnych pracowni artystycznych, które oferują kursy z tkactwa dla zainteresowanych. Tacy ludzie entuzjastycznie, ale i z szacunkiem, podchodzą do nauki rzemiosła.
Polska metoda dwuosnowowa jest bardzo interesująca, gdyż pozwala tkaczowi stworzyć indywidualny wzór. Tkaczki z Janowa powtarzają mi: „możesz utkać, co tylko chcesz. Nasze tkaniny przedstawiają krajobrazy polskich wsi, ale Japończycy mogą obrazować scenerie wokół siebie„. Ta swoboda w kreacji sprawia, że tkactwo z Janowa jest tak atrakcyjne.
Oprócz promowania rękodzieła polskich tkaczek, pomagasz im sprzedając ich produkty w Japonii.
IF: Polskie tkactwo jest żywym rzemiosłem. W Janowie i okolicach żyje siedem tkaczek, które kontynuują tę tradycję. To ważne, żeby kupować od nich produkty i sprzedawać je dalej. Takie działania utrzymują rzemieślnika, a co za tym idzie, podtrzymują tradycję. W czasach komunizmu to Cepelia zapewniała wsparcie lokalnym rzemieślnikom, skupując ich produkty. Dzięki temu w Polsce było ich tak dużo. Można powiedzieć, że najlepszą formą wsparcia dla artystów jest handlowanie ich produktami.
Co fascynuje Cię w tkaninach dwuosnowowych z Janowa?
IF: Fascynuje mnie ta swoboda w kreacji oraz piękne tradycyjne wzory, ale również krajobrazy polskiej wsi prezentowane na tkaninach. Tkactwo janowskie nie ma sztywnych ram. Razem z lokalnymi tkaczkami tworzyłam wiele nowych wzorów, które mogłyby pasować do japońskich domów. Jeśli rynek tego wymaga, tkaczki potrafią wykreować nawet bardzo nowoczesne projekty.
Usiłowałam gdzieś znaleźć te piękne tkaniny np. na kramach w krakowskich Sukiennicach, pytałam też o nie w jednym ze sklepów Cepelii. Nigdzie ich nie ma. Czy wiesz gdzie można je zakupić w Polsce?
IF: W tej chwili nie produkuje się tkanin na masową skalę, jako że ostało się tylko paru tkaczy. Cepelia nie skupuje już produktów z wioski. Niestety, nie znajdziesz ich też w krakowskich Sukiennicach. Jedynym wyjściem jest zakup tkanin bezpośrednio od twórców.
Czy to prawda, że ponad 60 % rękodzieła z Janowa trafia właśnie do Japonii?
IF: Powiem nawet, że znacznie więcej. Japończycy posiadają więcej polskich tkanin niż sami Polacy – taka jest prawda!
Powiedziałaś kiedyś, że wyczuwasz duży potencjał w polskiej tradycyjnej tkaninie dwuosnowowej. Dlaczego?
IF: Myślę, że przez to, że jestem z innego kraju – mam inne pochodzenie i mentalność – patrzę na rzeczy z innej perspektywy. Wyczuwam duży potencjał tradycyjnego polskiego tkactwa, bo da się go polubić. Mając wspaniałych rzemieślników i trochę motywacji, można dostosować tkaniny do każdego wnętrza domu na świecie.
Co tkaniny dwuosnowowe zawdzięczają profesor Eleonorze Plutyńskiej?
IF: Profesor Eleonora Plutyńska zmieniła koncepcję metody tkaniny dwuosnowowej z Janowa. Była wykładowcą na warszawskiej ASP i przyjechała do Janowa w 1934 r. Razem z lokalnymi tkaczami stworzyła liczne nowe wzory. Kreując nowe style zainspirowała miejscowych do tworzenia własnych – dotychczas ograniczali się do tradycyjnych wzorów, tzw. „kapowych”, które naśladowały te z maszyn żakardowych. Profesor Plutyńska wraz z miejscowymi tkaczkami tworzyły takie wzory tematyczne, jak obrazy z wiejskiego życia, leśnych zwierząt, zwierzy (fikcyjnych zwierząt) oraz nowoczesne wzory geometryczne.
Profesor współpracowała z tkaczami do 1960 r.
Czy sama potrafisz tkać?
IF: Tak, dlatego organizuję warsztaty i napisałam książkę. Znam technikę tkactwa. Wiem również, że nie mam „złotych rąk” do robót ręcznych. Skupiam się raczej na marketingu i kuratorstwie.
Organizujesz coroczne warsztaty z polskiego tkactwa. Kiedy i gdzie odbędą się najbliższe?
IF: Co roku organizuję dwutygodniowe warsztaty, które odbywają się latem.
Uczestnicy zatrzymują się w Janowie na 10 dni i uczą się tkactwa. Można nauczyć się techniki we własnym domu, w Japonii, korzystając z książki. Jednak istotą moich warsztatów jest wzajemne porozumienie między miejscowymi tkaczkami a japońskimi uczestnikami. Uważam, że kluczem do całkowitego pojęcia tradycji jest bezpośrednie doświadczenie krajobrazów przedstawionych na tkaninach i nasiąknięcie lokalną, polską atmosferą.
To już trzeci rok organizowania warsztatów, a w 2017 roku po raz pierwszy odbyły się aż trzy razy w ciągu lata. Zainteresowanie wzrasta z roku na rok, miejsca na warsztaty w 2018 roku są już całkowicie wyprzedane.
Czy wcześniej zorganizowałaś też inne wystawy rzemiosła artystycznego? Jeśli tak, to jakie?
IF: Organizowałam liczne wystawy:
- Pisanki z siedmiu słowiańskich (a raczej postsłowiańskich) krajów
- Regionalne wycinanki z Polski
- Wyroby z drewna
- Fajanse z Włocławka
- Wyroby ze szkła z Ząbkowic itd.
Fascynują mnie wyroby rzemieślnicze, których Polacy używali na co dzień.
Fajanse z Włocławka czy wyroby ze szkła z Ząbkowic są tego doskonałym przykładem. Organizuję wystawy i kolekcjonuję te zabytkowe produkty. W latach 70. te naczynia można było znaleźć w prawie każdym domu w Polsce. Robione przez Polaków, dla Polaków. Były praktyczne, a jednocześnie bardzo oryginalne. Żałuję, że po komunizmie przestano produkować takie unikaty na rzecz kultury zachodniej.
Jak zachować tradycję polskiego tkactwa i tradycję przędzenia na kołowrotku? Jak znaleźć sposób aby zarazić młode pokolenie tą piękną sztuką?
IF: Klienci w Japonii pytają mnie, czy da się kupić wełnę z Janowa lub przędzę z Polski – dla nich najważniejszą rzeczą jest to, żeby korzystać z autentycznych produktów. To dlatego ostatnio zaczęłam się interesować samymi surowcami. Proces przędzenia można porównać do kreowania własnego życia, jest symboliczną podstawą istnienia. To bardzo etyczne działanie. Pozwala na wyciszenie, jak medytacja. Zapytałam Panią Lucynę czy mogę sama ostrzyc owce, oczyścić i uprząść wełnę oraz coś z niej utkać. Tkaniny z własnoręcznie robionej wełny wyglądają zupełnie inaczej niż te, do których użyto przędzy fabrycznej.
Wierzę, że da się chronić tę tradycję dopóki są ludzie, którzy potrafią prząść i tkać oraz znajdą się klienci! Najlepszym sposobem, żeby to osiągnąć, jest „interakcja międzyludzka”. Największą motywacją dla miejscowych będzie rosnące zapotrzebowanie na ich produkty, ale też spotkanie z ludźmi, którzy szanują tę tradycję.
Właśnie ukazała się w Japonii Twoja druga książka poświęcona tkaninom z Janowa. Czy myślałaś żeby wydać ją również w polskim przekładzie?
IF: Jak najbardziej! Taki mam cel. To książka o Polsce, która może pomóc Polakom zrozumieć i chronić ich tradycje.
Jednak na razie nie planuję wydać książki, głównie z powodów praktycznych. Nie znajdzie się wielu, którzy zajmują się tkactwem w ramach hobby – a książka zawiera 46 wzorów i wskazówek technicznych. Jeśli w przyszłości byłaby taka szansa, na pewno chciałabym wydać książkę również w Polsce.
Kto lub co jest dla Ciebie inspiracją?
IF: Tkaczki z Janowa. Japończycy (muzea, galerie, wydawcy, artyści), Mahatma Gandhi za jego słowa o przędzeniu, E. F. Schumacher, ekonomista i autor książki „Małe jest piękne”.
Co takiego powiedział Mahatma Gandhi o przędzeniu? Dlaczego jego słowa mają dla Ciebie znaczenie?
IF: Jednym z elementów jego nowego programu natury pacyfistycznej było zachęcenie całego narodu do przędzenia i tkania. Uważał, że praca przy kołowrotku ma nie tylko znaczenie ekonomiczne, ale także wartość terapeutyczną i może przyczynić się do zjednoczenia narodu. Podróżował po Indiach i zachęcał do przędzenia bawełny, widząc w niej ratunek dla głodujących mas. Ponadto wzywał do bojkotu zagranicznej odzieży, będącej elementem „złej” zachodniej cywilizacji i nowoczesnej nauki.
Jakie jest Twoje marzenie?
IF: Organizuję wystawy i wydarzenia w Japonii, bo tam się to opłaca, w przeciwieństwie do polskiego rynku. Chciałabym jednak, żeby moja działalność znalazła przebicie także w Polsce. To w końcu polskie rzemiosło i tradycja. To Polacy, bardziej niż reszta świata, powinni się tym zainteresować.
Dziękuję za inspirujący wywiad i za wielką pracę jaką wkładasz w promocję polskiego tkactwa!
Wywiad z Izumi Fujita zarejestrowany w grudniu 2017 r.
Rozmawiała: Joanna Zawierucha-Gomułka / RZECZY PIĘKNE
Zdjęcia udostępnione dzięki uprzejmości Izumi Fujita. Zobacz fotoreportaż >
*
Strona internetowa Izumi Fujita: www.slow-art.pl
Izumi Fujita na Instagramie
Pingback:Dwuosnowowa tkanina tradycyjna czyli podlaskie tkactwo w Japonii
[…] 2018 roku w wywiadzie Izumi dla portalu Rzeczy Piękne […]