Ten kto widzi piękno w geometrycznych i uporządkowanych wzorach, nie będzie obojętny na jej prace. Małgorzata Grochola projektuje właśnie takie koronki, tworzy je z nici lnianych w dwóch kolorach: szarym i białym. Zdolności manualne posiadała zawsze, więc technikę koronki klockowej opanowała szybko, kilka lat temu, zdobywając tytuł Twórcy Ludowego. Podczas Międzynarodowego Festiwalu Koronki Klockowej w Bobowej w 2017 roku, otrzymała pierwszą nagrodę w kategorii konkursowej: koronka wieloparkowa i łączona z płótnem. Pochodzi z okolic Łodzi, a w Krakowie mieszka od lat dziewięćdziesiątych. Mówi o sobie: „Jestem koronczarką z Krakowa!”.
Serdecznie zapraszamy na rozmowę Agnieszki Kwiatkowskiej z naszym Gościem. Fotoreportaż >
Małgosię poznałam w 2014 roku, na zajęciach prowadzonych przez Jadwigę Węgorek*.
Siedziała wyciszona, skupiona na swojej pracy, widać było, że z tym miejscem i z grupą tych osób jest związana od dłuższego czasu.
Ładna kobieta, długowłosa, o jasnych oczach. Okazała się życzliwa i często uśmiechnięta. Jej głos posiada łagodny ton, tak go odebrałam wtedy i nadal słyszę w czasie każdej z nią rozmowy, także i tej. Stopniowo, kiedy sama poznaję zasady technik koronczarskich i patrzę na różne realizacje, uświadamiam sobie jak bardzo Małgorzata jest zdolna, jak wiele potrafi, na jak wysokim poziomie są jej prace. Wykonuje koronki klockowe typu wieloparkowego*, te najtrudniejsze. Żeby ją spotkać, trzeba przyjść na Rynek Główny w Krakowie, podczas Cepeliady. Zapraszam ją do opowiedzenia o swojej twórczości, jest 5. października 2017 roku.
Odważna
Rzeczy Piękne: Zdecydowanie się na to, żeby opowiedzieć o sobie, jest trudne, prawda?
Małgorzata Grochola: Nie jest proste.
Wydaje mi się, że taka rozmowa o tym, czym Ty się zajmujesz, może być ciekawa, nawet jeżeli przeczyta to jedna osoba, czy dwie, czy trzy.
MG: To i tak jest bardzo niszowe, koronka…
Mówiłaś, że jesteś gotowa iść dalej…
MG: Może nie tyle gotowa, co zdaję sobie sprawę, że nadchodzi już ten czas, żeby faktycznie nie zamykać się tylko w „czterech ścianach”. Poza tym widać, że to co się robi, ludziom się też podoba. I to ludzie mnie nauczyli też tego, żeby po prostu… odważyć się!
Poczułaś, że jesteś na właściwej drodze, na swojej drodze?
MG: Teraz tak, wydaje mi się, że teraz to jest naprawdę to, co bym nadal chciała robić.
Pracowita
Od zawsze zajmujesz się jakąś robótką?
MG: Tak, zawsze.
Zaczęło się od szydełka, drutów?
MG: Nie, nie. Druty na pewno nie. Szydełko było chyba tym pierwszym rodzajem…
Widziałaś jak mama szydełkuje, babcia?
MG: Mama nigdy nie szydełkowała, ani na drutach nie robiła, tylko…, AŻ! szyła. Nie pamiętam kto mnie nauczył szydełka. Wiem, że w szkole, w tych młodszych klasach, to już umiałam.
Zastanawiam się, czy koronki w Twoim życiu pojawiły się nagle, jak uważasz?
MG: Mówisz o koronkach w ogóle, czy o koronkach klockowych?
No właśnie…!?
MG: Koronki to właściwie szydełko, druty, bo robiłam obrusy na drutach, więc cały czas gdzieś, coś było. Szybko się lekcje odrabiało pisemne, na ustne nie było czasu, bo trzeba było porobić. Miałam różne książki, mama nigdy nie żałowała pieniędzy na książki o robótkach.
Miałaś wsparcie od mamy, popierała Twoje zainteresowania. A jak to się stało, że Ty się pojawiłaś w Krakowie, bo pochodzisz…?
MG: Urodziłam się na północy Polski w Pasłęku. Jak miałam pięć lat, rodzice przeprowadzili się około 50 km od Łodzi, między Łęczycą a Poddębicami, to takie dwa stare miasteczka, a teraz, od dziewięćdziesiątego czwartego, jestem w Krakowie.
A jaka historia?
MG: Historia…, za mężem.
Wiem, że masz też duże wsparcie ze strony męża, jeśli chodzi o Twoją obecną twórczość.
MG: Nie tylko obecną. Był zawsze zadowolony, że cokolwiek robię. Jego mama robiła na drutach, więc dla niego to było normalne, że żona coś robi. A poza tym, jak się poznaliśmy, to ja wtedy już cały czas coś robiłam, więc trudno, żeby odrzucił tak jakby moją część.
Poszukująca
Różne rzeczy wykonujesz i różnych narzędzi używasz. Zanim pojawiły się klocki coś dominowało?
MG: Wcześniej dużo robiłam na szydełku i drutach, trochę haftowałam, dużo szyłam. Dopiero potem poznałam frywolitkę i klocki. Lubię zmieniać techniki.
Masz zasadę, że zaczynasz projekt i go kończysz?
MG: Staram się. Jak mam czas skończyć. Jak się zostawi i później się wraca – jest trudniej i widać różnicę.
Mimo tej samej nici, tego samego narzędzia?
MG: Tak.
Tylko ręka inaczej „chodzi”?
MG: Inaczej.
A czujesz, że Twoja ręka jest teraz bardziej wypracowana? Jeśli chodzi na przykład o szydełko – czy cały czas tak samo je trzymasz, czy coś musiałaś modyfikować?
MG: Tak, zmieniłam układ nici na lewej ręce.
Ale w sensie nawijania jej na palec?
MG: Tak. Kiedyś robiłam tylko tak, teraz robię tak. Mam tutaj swobodne palce, a naciąg i tak jest dobry.
Opiszmy to słowami: na palcu wskazującym nić nawinięta jest podwójnie, potem przechodzi pod środkowymi palcami i wychodzi nad palcem małym. Bardzo to elegancko wygląda.
Przejdźmy teraz do klocków, bo to jest zupełnie inne trzymanie. Jak to się stało…?
MG: Ja nigdy nie myślałam, że będę się uczyć na klockach, zawsze chciałam frywolitkę*. Kupiłam sobie nawet czółenko. Próbowałam, ale nie wiedziałam jak faktycznie się to robi.
A co ci się podobało w tej koronce?
MG: Delikatność. Klocków nie znałam wcześniej.
Ale ona ci się podobała w jakichś realizacjach?
MG: Bo było dużo wzorów. Szydełko jest bardzo popularne. A frywolitka była taka…
Nowa?
MG: Nie to, że nowa. Inna. Po prostu inna. Bardziej z makramą mi się kojarzyła, ale taką bardzo delikatną makramą. Jak kupowałam gazetki robótkowe, to tam się co jakiś czas pojawiał wzór na frywolitkę. Nie umiałam go odczytać, nie wiedziałam co oznaczają te liczby.
Bo każda koronka ma swój szyfr – charakterystyczny schemat, po którym można poznać do jakiej techniki jest przeznaczony.
MG: Oczywiście.
Chcę zapytać o początek nauki u Jadzi*. Jak to się stało, że trafiłaś na te zajęcia?
MG: Jak miałam czterdzieści lat, to zachorowałam i jak już doszłam do siebie, to stwierdziłam, że jeżeli czegokolwiek chcę się jeszcze nauczyć, to mogę już nie mieć czasu, bo ciężko przeszłam całą chorobę. Wiedziałam, że jeszcze trwa Cepeliada, poszłam na Rynek, chodziłam po stoiskach i szukałam jakiejkolwiek informacji na temat warsztatów. No i u Jadzi te informacje były.
Miałaś przeczucie?
MG: Bardzo chciałam jeszcze się rozwinąć, złapać kontakt z ludźmi, którzy robią właśnie takie robótki. Od września przyszłam na warsztaty.
Zmagająca się
Który to był rok?
MG: 2011. I oczywiście na frywolitkę. Stwierdziłam potem, że właściwie mogłabym się nauczyć klocków. Kupiłam wałek, stopniowo gromadziłam warsztat i miałam od stycznia zacząć, ale skoro warsztat już był, frywolitki mi wystarczyło, to chyba pod koniec listopada, albo na początku grudnia zaczęłam się uczyć na klockach. Chciałam spróbować.
Z ciekawości, czy podobała Ci się ta technika?
MG: Chyba bardziej z ciekawości niż z potrzeby, że ja to muszę umieć.
Takiego pozmagania się z innym narzędziem?
MG: Tak.
A jak patrzyłaś na koronkę klockową i frywolitkę, robiłaś jakieś porównanie?
MG: Chyba ich nie porównywałam… bo one są całkowicie różne, więc nie wiem, czy można je porównywać.
Co było najtrudniejsze w tym „początku klockowym”, czy na przykład trzymanie w dłoniach tych „patyczków”?
MG: Chyba żeby się nici nie plątały i nie rozwijały.
Potrzebny jest wałek, przypięty wzór, masa szpilek…
MG: Oj tak, z półtora kilo już mam. No i klocki.
Pamiętasz ile na początku miałaś klocków?
MG: Dziesięć. Sztuk.
Ciekawe jest samo przygotowanie warsztatu.
MG: Przygotowanie szczególnie do koronek wieloparkowych jest czasochłonne.
Czy to było jakimś problemem dla Ciebie na początku? Konieczność nawinięcia na klocki nici…?
MG: Nie robiłam aż tak dużo, poza tym małoparkowe*, tam masz mniej klocków.
Czyli koronka małoparkowa jest lepsza dla początkujących?
MG: Lepsza, oczywiście. Płócienka* czy siekanki* najlepiej się uczyć na paskowych*.
Masz ulubiony splot, który chętnie stosujesz?
MG: Wiesz, ja lubię te wieloparkowe, tam jest taka różnorodność…
Bardzo szybko tę technikę opanowałaś.
MG: Bo miałam na to czas.
I szybko przyszedł tytuł Twórcy Ludowego.
MG: Po trzech latach. W 2014.
Zdyscyplinowana
Patrząc z dzisiejszego punktu widzenia, momentu do którego doszłaś, chciałabym żebyś powiedziała o pierwszej nagrodzie, którą zdobyłaś w Bobowej* teraz, w 2017 roku.
MG: Pierwsza była chyba bardziej przeżyta. Zrobiłam bieżnik dla mamy, na siedemdziesiąte urodziny i przyniosłam na warsztaty. Jadzia powiedziała, żebym go dała do Bobowej na konkurs. I wtedy po raz pierwszy miałam pierwszą nagrodę.
Który to był rok?
MG: 2013. Jeszcze przed Twórcą Ludowym.
A pamiętasz, jaki wzór wtedy zastosowałaś?
MG: Oczywiście. Nie miałam możliwości wyboru z różnych, po prostu dostałam wzór i taki zrobiłam. Lubię wzory bardziej uporządkowane i tu mi przeszkadzało, że elementy na zewnątrz były inaczej łączone. Ten sam element, tak samo wyglądający, w jednym miejscu miał dwa łączenia, w innym trzy. I mi się to nie podobało. Cały wzór przerysowywałam. Ja go bardziej…
Uprościłaś?
MG: Nie uprościłam, tylko uporządkowałam. Podobno panie z komisji przeliczały pikotki na zewnątrz, a ja akurat nad tym się też skupiłam, żeby one były wszystkie w tej samej liczbie.
Twórcza
Na zajęciach Jadzia pokazała też, oprócz techniki, swoją estetykę – dwukolorowej serwetki.
MG: Tak, to mi się bardzo podobało. Kolory lnu, naturalne, my mówimy biały i szary, ale w zasadzie to jest écru, nie biały. Nić nie jest czysto biała.
Ale takiej też używasz?
MG: Tak.
Pamiętam, że lubisz biały kolor w robótkach, w koronce.
MG: Jeżeli jest wielopark*, to na przykład biała tworzy wzór, a podstawę szara. Tak mi się bardziej podoba, niż odwrotnie.
A jak sobie wyobrazić tę technikę, myślę jakby z punktu widzenia osoby, która może nie wiedzieć jak się robi koronkę klockową. Ona jest rodzajem tkania?
MG: To jest tkanie.
Tylko w inny sposób, inne narzędzie przekłada nici?
MG: W tkaniu są czółna, a tu klockami przeplatamy nici między sobą.
Czyli, wracając jeszcze do tych kolorów, biel jest osnową, czy wątkiem?
MG: To nie można tak powiedzieć. W wieloparku to się zmienia, wymienia. Schemat sam prowadzi, a żeby ustalić w tych trudniejszych wzorach co chcę mieć białego, rysuję to kolorem. I wtedy wiem, w którym miejscu muszę zacząć białą nitką.
Była wcześniejsza praca – ten bieżnik w 2013 roku, który dostał pierwszą nagrodę i teraz ponownie pierwsza nagroda w tym roku, 2017.
MG: Całkiem różne.
Tak, bo tamta koronka była paskowa, ta jest wieloparkiem. Co myślisz o tej drodze, którą przeszłaś pomiędzy tymi dwiema nagrodami, jeśli można wyznaczyć takie „kamienie milowe”?
MG: Przyznam szczerze, że umiejętności się bardzo rozwinęły. Samo to, że się odważyłam rysować wzory. Bo w sumie tworzenie wzorów na szydełku nie było dla mnie czymś trudnym. I takie przejście na klockach do tego, żeby móc coś tworzyć, też nie było trudne.
Ale jak to sobie wyobrazić, Ty widzisz, co chcesz osiągnąć?
MG: Końcowego efektu nie widzę, ale mam myśl, że muszę coś stworzyć. Na przykład śni mi się, że rysuję wzór. I co jakiś czas ten sen wraca, dopóki nie siądę i czegoś nie narysuję.
Siadasz nad czystą kartką, czy kartką w kratkę, jak jest prościej?
MG: Zrobiłam sobie schematy – szablony z kropkami. Kwadratowe, prostokątne na kartkach w kratkę. Z okrągłymi był problem, bo trzeba było najpierw wyrysować jak te kropki muszą się układać.
Czyli masz bazę?
MG: Tak. Schemat, tak jakby podstawę, na której się wzór opiera. I mam różnej wielkości właśnie te okrągłe. Jak mam na przykład 48 punktów w obwodzie, to wtedy dzielę, myślę jaki element główny na wzorze miałby się pojawić i do tego elementu dostosowuję liczbę powtórzeń. Jeżeli on jest większy, to mogą być maksymalnie 6, czasami 4 powtórzenia, ale jak jest mniejszy, to może być 8.
Acha, czyli zaczynasz od motywu dominującego w kompozycji, a później pojawia się tło, jakieś ozdobniki, tak?
MG: Tak. Wtedy myślę, co mogę dołączyć, na przykład mniejszy, czy większy pajączek*, zygzaczek jeszcze jakiś. Brzeg dopiero później rysuję, nigdy nie zaczynam od brzegu. Jeżeli mam po prostu 48 punktów na obwodzie, to wiem, że się dzieli przez 8, przez 12, przez 6, przez 4, więc w takim wycinku muszę zmieścić dany wzór.
Czyli można pomyśleć o koronce, że jest bardzo…
MG: Dla mnie jest bardzo schematyczna, poza tym są zasady, według których się tka. Każda nitka musi się zaczynać i kończyć w tym samym miejscu, ciągłość musi być zachowana. I nigdy nie udostępniam swoich wzorów, bo teraz już je sprzedaję, jeżeli każdego wcześniej nie przerobię. Muszę mieć pewność, że jest prawidłowo wyrysowany.
Współtworząca
Jak jeszcze myślisz o tej drodze, którą przeszłaś? Pojawiło się samodzielne rysowanie wzorów, wymyślanie ich…
MG: To był drugi etap. Pierwszy to nasz projekt „Powrót do tradycji”*. Pierwsze prace nad poprawkami wzorów, czy jakimiś elementami dołożonymi, dały mi troszkę odwagi, żeby dołączyć do tego programu, żeby razem z Jadzią pracować nad tymi oryginalnymi serwetkami. Zaczęłam przyglądać się jak przebiegają w nich nici i jak wyrysować, żeby było poprawnie. Pierwsze wzory, które rekonstruowałam, pierwsza też przerabiałam. Dopiero po jakimś czasie nabrałam pewności co do swoich umiejętności, że to co wypatrzę i narysuję, da się zrobić.
To była żmudna praca?
MG: Nie tyle żmudna… trzeba było bardzo przeanalizować. Nie każdą serwetkę jeszcze jestem w stanie zrekonstruować. Nie miałam ich cały czas u siebie. Dostałam je na krótko, mogłam porobić zdjęcia, pokserować fragmenty i na tym dopiero pracowałam. Nie pracowałam praktycznie na serwetce.
Nie miałaś możliwości?
MG: Nie tyle możliwości, co nie miałabym odwagi, żeby nad nimi pracować bezpośrednio. Dla mnie to było jak świętość, ja się nawet bałam przeprasować, żeby ich nie zniszczyć…
A rekonstruowałaś wzory na podstawie tylko serwetek czy na przykład zachowanych rysunków wzorów?
MG: Pierwsze dwa wzory, które przerysowałam, były odręczne, niedokładne. Z drugiej strony serwetki, z którymi miałam do czynienia, też nie wszystkie były dokładnie robione. Pewne elementy, które powinny być identyczne, wachlarzyki na przykład, nie były tak samo przerabiane. Jedne łatwiej się przerysowywało, inne trudniej. Niektóre musiałam poprawiać, coś nie wychodziło, ale… z czasem się udało.
Czyli tutaj się pojawia zasada, że bardzo dobrze przygotowany wzór, to jest właściwie baza.
MG: Im dokładniej narysowany wzór, tym łatwiej się później robi. Nie trzeba się bardzo pilnować, wystarczy iść po liniach.
A możesz powiedzieć, że to było spotkanie z nauczycielkami, z mistrzyniami? Czy któraś z tych dwóch pań, bo mowa o pracach Zofii Dunajczan i Olgi Szerauc, jakoś mocniej do Ciebie przemówiła poprzez swoje serwetki, rozwiązania kolorystyczne czy techniczne?
MG: Kolorystyka u pani Dunajczan dla mnie była zbyt ostra. Większość serwetek miała włączone nici błyszczące – nie przemawia to do mnie.
A jeśli chodzi o wzory?
MG: Na pewno w rysowaniu bardziej skomplikowane były serwetki pani Szerauc. Te od pani Dunajczan były wieloparkowe, schematyczne, tak jakby wystarczyło je wyrysować na tych kropkach, punktach, a u pani Szerauc nie. Tam przechodziły inaczej nici, więcej warkoczyków było, więcej takiego innego przemyślenia wzoru.
To było bardzo ważne doświadczenie dla Ciebie.
MG: Tak. Bez tego nie wiem, czy by poszło dalej, aż tak jak poszło. Na pewno ta praca, właśnie nad tym projektem, to rozpracowywanie różnych wzorów, dało mi odwagę, żeby coś swojego jeszcze zbudować.
Potężna dawka wiedzy, samodzielnie przerobionej.
MG: Tak.
Chcę zapytać o krakowską koronkę klockową*, jak Ty to rozumiesz, co to jest?
MG: Dla mnie to jest koronka wieloparkowa.
Ale taka wynikająca z Waszego Projektu?
MG: Tak, bo najwięcej było tego typu wzorów i u pani Dunajczan i u pani Szerauc.
Czyli koronka graficzna w wyrazie?
MG: Tak, tak.
A jeżeli się to przekłada na te dwa kolory nici, to…
MG: Nie było tej kolorystyki wcześniej. Było różnie, u pani Dunajczan bardzo kolorowo, w jednej serwetce nici żółte, zielone, czerwone, niebieskie, łączone z szarym lnem i to było normalne. U pani Szerauc kolory były bardziej stonowane, błyszcząca złota nić była ładnym dodatkiem. I obie panie czasami miały serwetki haftowane, w środku, na tkaninie.
Ale Wy haftu już nie wprowadzacie?
MG: Nie.
Jest duża estetycznie różnica pomiędzy Wami, a tym co proponowały one?
MG: W kolorystyce tak. Nie chciałyśmy w tym projekcie całkowicie odwzorowywać wszystkiego dokładnie tak, jak było.
Cały czas, tak mi się wydaje, tworzy się zjawisko krakowskiej koronki klockowej. Masz świadomość, że bierzesz udział w czymś, co może być historią tej techniki, związanej z tym miastem?
MG: Tak mi się wydaje. Poprzez to, że robimy tę koronkę – pokazujemy, że ona istnieje. Ja teraz staram się trzymać tego stylu wieloparkowego, bo raz, że mi się podoba, a dwa faktycznie, on był najczęściej używany w Krakowie, najwięcej takich wzorów było.
Uczennica
A jeśli chodzi o Twoich mistrzów…?
MG: Jadzia. Nie ma nikogo innego.
Czego nauczyła Cię takiego cennego, co pokazała?
MG: Dokładności. Na pewno dokładności, zwracania uwagi na szczegóły właśnie, na takie elementy, które tworzą całość. Tego bardzo precyzyjnego wykończenia. Dociągnięta nitka, wszystko równo i ręcznie robione.
A myślałaś o tym, żeby tę swoją wiedzę komuś przekazać?
MG: Kto wie? Jeżeli będzie ktoś chciał, to mogę uczyć, chociaż wydaje mi się, że to jest jeszcze za wcześnie… Nie mam tak opanowanego warsztatu do nauki. Bo uczyć się samej, a uczyć kogoś, umieć przekazać, to dla mnie nie jest to samo. Jeśli ktoś naprawdę by chciał, to trzeba go dobrze nauczyć, żeby coś z tego wyniósł.
Zwyciężczyni
Trzy koronkowe bieżniki – pierwsza nagroda Bobowa 2017
Twoje prace zawsze wywołują zainteresowanie, przyciągają uwagę. Na przykład te autorskie bieżniczki, które wygrały w tym roku w Bobowej… Byłaś zadowolona, że dobrze się prezentowały?
MG: Wydaje mi się, że tak. Początkowo miał być jeden bieżniczek. Jak go zrobiłam, stwierdziłam, że najlepiej będzie, jeżeli to będą trzy bieżniczki z podobnymi elementami, coś w rodzaju kompletu. Dla jednej gwiazdeczki powstały wszystkie wzory.
Czy podpatrzyłaś gdzieś tę gwiazdeczkę?
MG: Mam książkę z różnymi rodzajami tła i wiedziałam o tym właśnie wzorze. Chciałam po prostu wrócić do niego. Pierwszy bieżniczek tak mi się spodobał, że powstały dwa kolejne. Tam nie ma nic nowego, bo są wachlarzyki, płócienko, torchon, kratka czeska, pajączki… To wszystko jest, tylko ten jeden wzorek, chciałam zobaczyć jak on wyjdzie… Nie pajączek, tylko inaczej przeplatane nici.
Koronka to jest trudna materia, bo właściwie na początku musisz wiedzieć, co chcesz osiągnąć, jaki musi być efekt końcowy. A jeżeli rozpoczniesz pracę nad koronką, czy to jest jeszcze moment na to, że można coś zmienić we wzorze? W sensie splotu czy koloru?
MG: Tak. Na początku miały być wszystkie pajączki jednakowe na trzech bieżnikach, a później stwierdziłam, że nie, na każdym będzie inny rodzaj. Więc ten element zakleiłam nowym schematem. Tym bardziej, że tam mi coś cały czas nie pasowało. Bo jakby było za dużo miejsca wolnego – pajączek był o jeden rząd mniejszy i nad nim się robiła przestrzeń. Byłam bardzo zadowolona, że doszłam do tego, że ten pajączek ma być większy. Wtedy dopiero mi się zamknęła całość.
Czyli jest tak, że koronka też sama od siebie podpowiada co dalej zrobić?
MG: Tak.
Jak kończysz koronkę, patrzysz na nią i …
MG: Dopiero po zdjęciu z wałka ją widać. Kładę ją na ciemnym tle, żeby widzieć i zawsze wołam syna, żeby zobaczył czy ładna, albo idę do niego i mu pokazuję.
Bo syn też wspiera?
MG: Wydaje mi się, że jest zadowolony z tego, że rozwijam to co lubię. Zrobił mi nawet z klocków lego ręczną nawijarkę nici, na korbkę. Już chyba ją trzeci rok używam.
Ambitna
A jak patrzysz na prace innych koronczarek, nie tylko związanych tu z Krakowem, ale na przykład na koronki słowackie, czy węgierskie?
MG: Piękne są…
Zachwycasz się nimi estetycznie?
MG: I tu jest właśnie problem, bo z jednej strony owszem, jeszcze na tę koronkę klockową mogę patrzeć, że mi się podoba, ale jak gdzieś zobaczę jakąś koronkę, to pierwsza rzecz: jak to jest zrobione? I to jest ten ból, że już pewnych rzeczy się nie dostrzega tak ogólnie.
Tak na świeżo?
MG: Tak. Wtedy patrzę jak to zrobić, jak to jest przeplatane, jak to jest w ogóle ułożone.
A które koronki podziałały na Ciebie tak mocno?
MG: Na pewno węgierska hunnia. Próba uczenia się hunni daje inne spojrzenie na koronkę, bo w specyficzny sposób się tam przechodzi nićmi. Owszem są tradycyjne sploty, ale sam układ nici, jak z jednych elementów przechodzić na drugi, na przykład z jednego okrążenia w kwiatku wychodzić na następne tymi samymi nićmi, jak je po prostu wyprowadzać… To trzeba wiedzieć.
Czy to jest trudne?
MG: To jest trudne. Na początku jest bardzo trudne, żeby zrozumieć jak te nici przechodzą, że nie ma tam zakończenia każdego okrążenia, tylko są wyprowadzane w taki sposób na zewnątrz, żeby następny element był z nich tworzony.
A robiłaś już tego typu serwetkę?
MG: Serwetkę nie, ale drobne elementy tak.
Czyli na pewno warto cały czas się rozwijać?
MG: Doskonalić się, tak.
Podpatrywać jak inne koronczarki coś rozwiązują?
MG: Oczywiście. Wyjazdy na warsztaty dużo dają.
Widoczna
MG: Kiedyś było moim marzeniem stanąć gdzieś na Rynku i zobaczyć, czy ludziom by się podobało to, co robię, czy kupowaliby. I to było jedno z marzeń, które się spełniło. I to jeszcze na Rynku w Krakowie!
Czyli ważny jest dla Ciebie odbiorca?
MG: Tak. Widzę, że faktycznie, podoba się. To jest takie budujące, bo daje wiarę w siebie! Wcześniej do tego podchodziłam z rezerwą…
Spotykasz się z pozytywną reakcją innych na swoją twórczość?
MG: Raczej tak.
A… zetknęłaś się z jakimiś sytuacjami, które były wręcz przeciwne?
MG: Przykre? Owszem. Ktoś powiedział, że w więzieniu by go musieli zamknąć, żeby coś takiego robił.
Może się komuś wydawać, że koronka to jest taka bzdurka, a koronczarstwo, co to za zajęcie?
MG: Bo w sumie to jest coś, co nie jest niezbędne do życia. Jak zbytek. Ale to coś, co uprzyjemnia, jeżeli komuś to ma sprawić przyjemność, niech to ma.
Nosisz strój krakowski, tak?
MG: Strój krakowski bronowicki.
A który element stroju lubisz najbardziej?
MG: Gorset, bo jest ładny. Są cekiny, guziczki, ale on jest inny, nie ma tylu ozdób wyszywanych na środku.
A buty? Ty masz czarne?
MG: Czarne. Nie chciałam czerwonych. Czerwone są do tańca, a czarne – do pracy. A ja pracuję!
Lubisz się ubierać w ten strój?
MG: Już teraz tak. Na początku bardzo się wstydziłam.
Być przebraną?
MG: Widoczną. Człowiek jednak wyróżnia się w stroju. Na początku mi to bardzo przeszkadzało, jak wychodziłam z domu. Na Rynku już nie. Na Rynku lubię być w stroju.
Jest kontekst?
MG: Ludzie patrzą na nas wtedy inaczej. Nie jak na handlarki, tylko faktycznie jak na kogoś, kto potrafi coś zrobić i pokazać. Inaczej podchodzą, jak jesteś „po cywilnemu”, a inaczej, jak w stroju.
A czy masz wrażenie, że pokazując koronkę – Ty też wyzwalasz w kimś jakąś wrażliwość?
MG: Mam taką nadzieję, tym bardziej, że dużo osób pyta jak to się robi. I są zdziwieni, że w taki sposób.
Twórczyni
Ile godzin dziennie pracujesz?
MG: Ile mogę.
Wyliczyłaś to kiedyś? Kilkanaście godzin zdarza się? Dziesięć?
MG: Dziesięć sporadycznie, ale się zdarzało. Ale sześć – osiem godzin spokojnie może wyjść w ciągu dnia.
Czy mówisz o sobie: jestem koronczarką?
M: Tak. Autentycznie czuję się koronczarką. W tamtym roku, podczas Cepeliady przedstawiłam się panu z radia: Małgorzata Grochola – koronczarka z Krakowa.
Czy są jakieś trudne strony Twojego zawodu? I czy istnieje jakieś ryzyko zawodowe?
MG: Ryzyko zawodowe, no nie wiem… A trudne strony, to to, że z tego nie da się utrzymać. Poza tym to jest zbytek, nie rzecz pierwszej potrzeby…
To chyba jest główne utrudnienie?
MG: Raczej tak. No i czasu dużo trzeba, żeby zrobić. Ale nauczyłam się, że spokojnie mogę czekać do skończenia koronki, bo na początku próbowałam podglądać, odpinać brzegi, żeby zobaczyć jak to się układa, a teraz nie.
Czy obawiasz się niedostatków technicznych, braku umiejętności?
MG: Przy swoich wzorach to wiem mniej więcej, co chcę osiągnąć. Jeżeli mam wzór, którego nie znam, i nie zawsze dobrze opisany, to tu jest obawa jak to wyjdzie. To by była jedna rzecz. A druga, nie zawsze dobiorę odpowiednie nici, ich grubość, więc muszę pruć i zacząć od nowa.
A jeśli chodzi o Twój wzór, to jesteś w stanie przygotować go na tak zaawansowanym etapie, że później już wszystko idzie gładko?
MG: Jak się zacznie to idzie gładko. Zawsze jest najtrudniej zacząć, sam początek. Bywało już tak, że myliłam się gdzie powinnam zacząć, w serwetkach okrągłych na przykład. Miałam wyobrażenie, że tu powinnam zacząć, a w innym miejscu faktycznie ten początek się pojawił.
A złościsz się na swoje prace czasem, na siebie, czy raczej na spokojnie rozpracowujesz błędy?
MG: Nie, czasami jak coś zrobię to mi się nie podoba, ale się nie złoszczę. Jeżeli coś mi nie wyjdzie, to wiem, że mam zrobić to inaczej.
Czy koronka klockowa to jest też koronka czystych rąk? Musisz podczas pracy przecierać ręce, myć je częściej?
MG: Tak. Spoconymi rękoma źle się robi, raz, że się nici brudzą, a dwa, że się klocki kleją do rąk. … Ale, mam swoje klocki! Kształt.
Sama spróbowałaś zrobić taki klocek?
MG: Też. Coś robiłam i brakowało mi klocków, więc to była szybka akcja. Kupiłam pręty drewniane, centymetrowej szerokości, drzewo cytrynowe, bardzo lekkie, więc mam je do cienkich nici. Nożem zestrugałam tę część, na którą nawija się nici. Prawie 40 sztuk wystrugałam.
Od dobrego narzędzia też dużo zależy. Od dobrego chwytu.
MG: Ja je bardzo lubię, bo trzymam w dłoniach po kilka par jednocześnie. Przez to, że one są proste, równoległe do siebie, to nie przeskakują między sobą tak bardzo. I mniej miejsca przy wieloparkowych zajmują, gdy wiszą wszystkie razem. Dla mnie są najwygodniejsze.
Kobieta
Można sobie wyobrazić, że czujesz „wiatr w żaglach”?
MG: Robię to co lubię, a co będzie dalej, to nie jestem w stanie powiedzieć. Mam nadzieję, że będę nadal mogła to robić.
Daje to poczucie szczęścia, spełnienia?
MG: Tak.
Zastanawiam się nad mijaniem czasu. Czy to jest jakiś problem dla Ciebie, że na przykład przemija uroda?
MG: Szczerze mówiąc, to najlepszy dla mnie czas, jak miałam 40 lat, nie wcześniej. Kobieta wtedy zaczyna dostrzegać swoją wartość i pewne rzeczy inaczej postrzega. Teraz mam 47 i … nie czuję, żeby coś było nie tak.
Teraz masz czas pełen twórczości, Twoje koronki rozwinęły się tak bardzo w ostatnich latach. Nie myślisz o tym, że one przyszły późno?
MG: Szkoda mi, że tak późno trafiłam na Warsztaty*. Ale z drugiej strony patrząc na te sześć lat, to zrobiłam według mnie naprawdę ogromny postęp, od tych początków do teraz. Te kroki jednak były wcale nie takie małe.
Z natury jesteś osobą wyciszoną, spokojną…
MG: Raczej tak.
Zresztą nawet samo wykonywanie koronki, też chyba wymaga od człowieka jakichś predyspozycji?
MG: Zawsze wydaje mi się, że to przede wszystkim chęć. Dużo osób mówi, że cierpliwości trzeba. Ale dla mnie cierpliwość jest potrzebna wtedy, kiedy musisz robić coś, czego nie lubisz.
A jak odpoczywasz, bardziej jest ci potrzebny relaks „dla ducha” czy fizyczny?
MG: Czytam. Dla mnie książka zawsze była sposobem na wyciszenie całego dnia, uspokajała.
A masz potrzebę, żeby odpocząć od koronek?
M: Nie. Nie wyobrażam sobie dni bez robótek. To nie musi być koronka, to może być coś innego, ale coś.
Jest częścią Twojego życia, prawda?
MG: Tak.
To czego Ci życzyć? Żeby pomysły się pojawiały i udało się je zrealizować i żeby cieszyły…
MG: …i oby nic złego nie przyszło…
Tak, bo Twoje doświadczenie choroby, to było zetknięcie się z jakąś granicą…
MG: Pewne rzeczy się dzieją po to, żeby mogły się zadziać inne i nie można się przerażać tym, że coś złego spotyka, bo nigdy nie wiadomo kiedy coś dobrego może z tego wyjść. Jak nie dla nas, to dla kogoś innego.
A skąd Ty czerpiesz siły tak w ogóle, do każdego dnia?
MG: Chyba jak każdy…
Masz takie zajęcie, że fajnie jest zacząć dzień?
MG: Chyba właśnie dlatego.
Wywiad zarejestrowany w październiku 2017 r. w Krakowie.
Rozmawiała: Agnieszka Kwiatkowska / dla RZECZY PIĘKNE
Zdjęcia: Bartosz Cygan / dla RZECZY PIĘKNE. Zobacz fotoreportaż >
Podziękowania
Dla właścicieli sklepu z rękodziełem ludowym i artystycznym oraz pamiątkami @Cepelix mieszczącego się w Nowej Hucie na Placu Centralnym, za gościnę i udostępnienie przestrzeni sklepu na sesję fotograficzną.
Wyjaśnienia haseł:
Koronka klockowa – jedna z najstarszych technik ręcznego wykonywania koronek, zbliżona do tkania. Praca polega na użyciu małych „pałeczek” zwanych klockami, z nawiniętymi nićmi. Manewrując ujętymi w pary klockami, uzyskuje się charakterystyczne sploty, tworzące wzór.
Koronka klockowa w typie wieloparkowym (wielopark) – jak sama nazwa wskazuje, są to koronki o skomplikowanych wzorach, wymagające do ich zrealizowania dużej liczby par klocków.
Koronka klockowa w typie małoparkowym (paskowa) – nazwa określa jej charakterystyczny wygląd, dekoracyjnie biegnący wąski pasek, taśmę, która buduje cały wzór.
Płócienko, siekanka, warkoczyki – sploty charakterystyczne dla techniki koronki klockowej.
Wachlarzyki, pajączki, kratka czeska, torchon – motywy charakterystyczne dla koronki klockowej.
Koronka frywolitowa, czółenkowa, frywolitka – ręczna technika koronczarska, bardzo czasochłonna. Polega na tworzeniu czółenkiem z nawiniętymi nićmi, drobnych słupków na trzymanej na palcach pętli, później zaciąganej. Koronka bardzo dekoracyjna, współcześnie popularna w wyrobie biżuterii.
Jadwiga Węgorek (Jadzia) – uczennica Olgi Szerauc, Twórczyni Ludowa, mistrzyni koronki klockowej; koronczarka uhonorowana w 2014 roku za rozwijanie kultury ludowej Srebrnym Krzyżem Zasługi. Od wielu lat prowadzi w Krakowie „Warsztaty Rękodzieła Artystycznego Czar Nici”. Obecnie pełni funkcję prezesa Stowarzyszenia Koronczarek Ziemi Krakowskiej.
Projekt „Powrót do tradycji” – autorski projekt powstały z inicjatywy Jadwigi Węgorek, w 2015 roku. Polegał na rekonstruowaniu i odtworzeniu wzorów (Małgorzata Grochola), szczęśliwie zachowanych prac – koronek wykonanych przez dwie krakowskie nauczycielki tej techniki, Zofię Dunajczan (1904-1985) i jej uczennicę Olgę Szerauc (1908-2017), a potem – ich kreatywnym przetworzeniu głównie przez Jadwigę Węgorek i Małgorzatę Grocholę, a także uczestniczki Warsztatów.
Krakowska koronka klockowa – współczesna koronka związana z twórczością Jadwigi Węgorek i Małgorzaty Grocholi, powstała w wyniku projektu Powrót do tradycji; koronka wieloparkowa, dwukolorowa. Wykonywana także przez uczennice Jadwigi Węgorek, uczestniczki prowadzonych przez nią Warsztatów. W 2016 roku została wpisana na Krajową Listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
Bobowa – miejscowość związana z wykonywaniem koronki klockowej. Współcześnie, corocznie odbywa się tu Międzynarodowy Festiwal Koronki Klockowej, podczas którego wystawiają swoje prace koronczarki z Polski, Słowacji, Czech, Węgier, Rosji, Niemiec, Belgii, Holandii, Węgier, Anglii, Niemiec, Finlandii, Francji. Każdemu Festiwalowi towarzyszy konkurs na najpiękniejszą koronkę.
Comments: no replies