„Leśniakówka” – magiczne miejsce na mapie Małopolski. W bajecznym otoczeniu przyrody, na łagodnym wzniesieniu pod lasem mieści się gospodarstwo ekologiczne, które prowadzi Katarzyna Leśniak – artystka multidyscyplinarna, poruszająca się w różnych dziedzinach sztuki i badająca ich granice. Glichów to wymarzone miejsce na odnalezienie głębokiego kontaktu z naturą, samym sobą i osobami bliskimi. Artystka udostępnia na „Leśniakówce” przestrzeń do wypoczynku i pracy twórczej. Z pasją, zaangażowaniem i wdziękiem pomaga innym uwolnić kreatywność.
Fotoreportaż ze spotkania z Artystką >>
Rzeczy Piękne: Jesteśmy w pięknym miejscu. Przed nami zielona łąka i owocowy sad, powyżej gęsty pas lasu. Chłoniemy czyste i ostre powietrze. Kasiu, w tak idealnych warunkach można a nawet trzeba rozwinąć skrzydła własnej twórczości 🙂
Katarzyna Leśniak: Tak, i ja to robię oraz zachęcam do tego innych.
Mieszkasz na „Leśniakówce” od dziecka. Jaki obraz z dzieciństwa utkwił Ci mocno w pamięci?
KL: Jestem małą dziewczynką, jest lato, przechodzę przez pole żyta i wchodzę pierwszy raz do lasu. Widzę dokładnie skraj lasu, czuję gorące powietrze, jest tam suchy mech i chodzą mrówki…
Co wtedy poczułaś?
KL: Że właśnie weszłam na szczyt Mount Everest 🙂
Które wspomnienia z tego czasu miały na Ciebie duży wpływ?
KL: Mam wiele takich wspomnień. Wszystkie dobre chwile z przeszłości, które tkwią w mojej pamięci, krążą wokół przyrody. Miałam 9 miesięcy, kiedy pierwszy raz uciekłam z domu. Myślałam: „Iść jak najdalej, sprawdzić, co tam jest”. To było takie ekscytujące!
Jako młoda dziewczyna zdecydowałaś się na naukę z dala od domu. To była łatwa czy trudna decyzja?
KL: Liceum Plastyczne w Nowym Wiśniczu rzeczywiście było daleko od domu, ale to nie stanowiło dla mnie problemu. Ważne było, że już wtedy, jako trzynasto-czternastoletnia dziewczyna, miałam to szczęście, że ktoś mnie zainspirował i jednocześnie poprowadził ku temu, żebym rozwijała się w kierunkach artystycznych.
Kto to był?
KL: Pani Elżbieta Dziwisz – krakowska dziennikarka i przyjaciółka naszego domu. To ona upewniła mnie, że mogę sięgnąć dalej, osiągnąć więcej, że dam radę. Wierzyła we mnie i dopingowała do pracy twórczej. Zawsze mówiła „Kasieczka, Ty musisz malować!”.
I poszłaś za jej radą. Zdałaś do Liceum Plastycznego w Nowym Wiśniczu.
KL: Rozpoczęłam naukę na kierunku tkanina artystyczna. Wybrałam go dlatego, że tkanina ma bezpośredni związek z naturą – jest czymś namacalnym, co łączy mnie z dzieciństwem. Uwielbiam pracę manualną, wszelkie prace ręczne. W liceum wiśnickim mogłam całymi godzinami siedzieć na warsztatach, przed krosnem tkackim i patrzeć, jak gobelin wyrasta spod moich rąk. To była dla mnie wielka radość i spełnienie.
Czy podczas studiów na wydziale malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie tkanina zeszła na drugi plan?
KL: Nie, nie zeszła. Zrobiłam aneks z tkaniny współczesnej w pracowni prof. Lilianny Kulki i prof. Ryszarda Kwietnia. To była prawdziwa przygoda. Mogłam wówczas eksperymentować w farbiarni nie tylko z kolorami, ale również ze strukturami. Pamiętam moje pierwsze próby przygotowania surowca do papieru czerpanego. „Kisiłam” w kadziach przez kilka tygodni włókna różnych roślin np. pokrzywy, w celu przygotowania z nich surowca do papieru czerpanego. Smród był ogromny! Te eksperymenty doprowadziły mnie do „Papiero-obrazów” i wypracowania mojej autorskiej techniki czerpania i farbowania papieru. W efekcie końcowym w pracowni malarstwa prof. Adama Wsiołkowskiego powstał w tej technice dyplom, wyróżniony tytułem „Dyplom roku” 🙂
Widać, jak tkanina w istotny sposób dopełnia Twoje malarstwo.
KL: Jestem malarzem, ale takim, który nieustannie jest w drodze. Gdy patrzę na siebie z perspektywy lat, to mogę wskazać, co na stałe decyduje o mojej twórczości – to proces i eksperyment. Tak jak w tkaninie: plecie się nitka, cały czas do przodu i ona zawsze jest ważna. Gdy dojdzie do końca, zamknie się dzieło.
Jak weszłaś w temat abstrakcji?
KL: Naturalnie. Z klasycznego przygotowania rysunku, malarstwa, rzeźby, które trwało wiele lat, przeszłam w zupełnie inne rewiry. Poszukiwania abstrakcyjne rozpoczęłam na ASP we Wrocławiu pod okiem prof. Aleksandra Dymitrowicza. Szukałam wolności dla swojej indywidualnej wypowiedzi artystycznej. Było mi już za ciasno w klasycznym malarstwie i rysunku. Potem kontynuowałam moje eksperymenty formalne na krakowskiej ASP w pracowni prof. Adama Wsiołkowskiego.
W niektórych pracach malarskich widzimy u Ciebie amorficzne, miękkie kształty, w innych zdecydowane wręcz ostre pociągnięcia pędzla. Lubisz te artystyczne eksperymenty w obrębie abstrakcji?
KL: Eksperyment jest dla mnie kluczowy. Jeśli masz odwagę, żeby się poddać temu procesowi, to cię zaskoczy i doprowadzi do tego, czego szukasz, lub doprowadzi tam, gdzie jeszcze nigdy nie byłaś. Dla mnie to jest akt wyzwolenia.
Jak długo dojrzewają w Tobie nowe obrazy?
KL: Pracuję cyklami i w każdym cyklu jest po kilka lub kilkanaście prac. Wracam do moich obrazów kilkakrotnie. Potrzebuję zawsze nabrać dystansu i lubię zostawić sobie otwartą przestrzeń na pracę, żeby ona łączyła się z moim codziennym życiem. Dlatego też robię kilka cykli na raz, bo to są zupełnie osobne, czasem niezależne dialogi. Te tematy pracują we mnie nieustannie, ale muszę się od nich oderwać na jakiś czas. To rzeczywistość zapładnia mój proces twórczy.
Jaki cykl teraz realizujesz?
KL: Dwa. W pierwszym cyklu motywem przewodnim jest góra, szczyt, droga do celu oraz forma jako trójkąt i liczba 3. Drugi cykl to „Przestrzenie kosmiczne”.
Od kiedy zaczęłaś łączyć ze sobą różne media?
KL: Od 2004 r. tworzę interdyscyplinarny projekt „Hektary sztuki”, który łączy różne dziedziny: tkaninę, malarstwo, rzeźbę i architekturę. Jest to projekt, eksperyment, w którym mają szansę wypowiedzieć się wszystkie osoby, które w danym momencie przebywają na „Leśniakówce”. Każda z nich może wypowiadać się twórczo, we własnym stylu, na swój indywidualny sposób. Kluczem jednak jest relacja, którą wspólnie tworzymy.
Co jest efektem tej relacji i współpracy?
KL: Efekt tej współpracy jest różnorodny. Najczęściej organizujemy wspólne warsztaty, spotkania a następnie wernisaże, tak aby każdy mógł pokazać efekty swojej pracy.
Potrafisz wskazać jeden z ważniejszych momentów artystycznych w Twoim życiu? Kiedy nastąpił zwrot?
KL: Miałam bardzo dużo takich momentów. Ale jedno zdarzenie było szczególnie istotne. Kiedyś zrobiłam kilkaset słoików konfitur z moreli ekologicznych. Nie mogłam tego sprzedać w Krakowie, więc pojechałam do Berlina i tam sprzedałam wszystko od razu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po miesiącu okazało się, że słoik moich morelowych konfitur pojawił się na wystawie w galerii w Berlinie jako OBIEKT miesiąca. To było 17 lat temu.
Potraktowano ten słoik konfitur jako obiekt sztuki współczesnej?
KL: Chyba tak, a ja na pewno 🙂
Czy to wydarzenie spowodowało, że zaczęłaś inaczej myśleć o sztuce?
KL: Oczywiście miałam świadomość, że już na początku XX wieku artyści nadali przedmiotom gotowym miano obiektu sztuki. Widocznie jednak musiałam mieć osobiste doświadczenie, żeby przerzucić własne myślenie o sztuce na inny wymiar. Zrozumiałam, że budując na „Leśniakówce” domy i tworząc nowe architektoniczne przestrzenie, np. Stodołę (galeria, pracownia), tworzę dzieło sztuki. Nadałam mu tytuł „Hektary sztuki”. Jest to przestrzeń mojego ekologicznego gospodarstwa przeznaczona do wypoczynku i pracy twórczej.
Skąd czerpiesz inspiracje?
KL: Z życia. To jest to, co mi się przydarza, czego doświadczam, co przeżywam, z czym się spotykam, z czym często sobie nie radzę, albo z czymś, czemu pozwalam otworzyć drzwi… I przejść dalej. To potem staje się tematem moich prac.
Wydawało mi się, że u Ciebie ta inspiracja płynie głównie z natury?
KL: Nie wyobrażam sobie, że mogłabym być oderwana od natury. Więc tak, natura jest na pewnym poziomie ogromną inspiracją i czuję potężne wsparcie z jej strony.
Czy podchodzisz do swojej pracy twórczej intelektualnie (analiza i określenie założenia), czy emocjonalnie?
KL: To drugie. Uciekam od przeintelektualizowania, od pewnych usztywnionych koncepcji, które miałabym sobie narzucić z góry. Mocno dystansuję się od tego rodzaju sztuki i nie leży to w mojej naturze. Nie uważam, że to jest złe, jednak lubię ryzyko, spontaniczność i zaskoczenie. Jednym słowem eksperyment. U mnie proces twórczy przebiega zupełnie inaczej. Przeżywam coś i muszę się z tym zmierzyć powtórnie, na płaszczyźnie lub w innej przestrzeni. Oczywiście są momenty, że jest to radosne, cudowne i są momenty, że jest to potwornie ciężkie.
Co to za instalacja, którą teraz można oglądać w ogrodzie?
KL: Ma tytuł „Matka”. Ta instalacja opowiada o wszystkich pokoleniach kobiet w naszej rodzinie i o naszej relacji z matką ziemią.
Na co chcesz zwrócić uwagę tą pracą?
KL: Pokazuję, jak jesteśmy od pokoleń związane z ziemią i naturą, która nas otacza,tworząc wielopokoleniowe, odrębne historie. Te drzwi oparte na drzewach (symbol drzewa rodowego) symbolizują wejście w każdą odmienną historię życia kobiet z naszego rodu. Jest to żywa instalacja, jej dalszą częścią będzie fotograficzny cykl, w którym przedstawię żyjące kobiety z mojego pokolenia.
Nie znając do końca idei tej instalacji, kiedy ją zobaczyłam w ogrodzie, zobaczyłam oczami wyobraźni członków Twojej rodziny stojących każdy przy innych drzwiach.
KL: Miałaś dobrą intuicję i cieszę się, że tak cię poprowadziła. Ta praca jest częścią cyklu prac w naturze. Pierwsza to piramida z korzeni, poświęcona męskiej linii rodu. Mężczyznom poświęcam również cykl pt. „Pnie”. Fascynują mnie niezwykle powiązania rodzinne. Dlatego zostawiam ślad w przyrodzie jako symbol ich obecności i działalności w naszej rodzinie. Jest to akt przypomnienia i przywoływania obecności tych, którzy już odeszli.
Oznaczenia tego fragmentu przyrody, który przypomina ci o Twoich bliskich?
KL: Tak.
Czy wszechświat Ci sprzyja?
KL: Zawsze. Czuję się zaopiekowana przez wszechświat. Daje mi to pewność, że śmiało mogę wkraczać na drogę eksperymentu.
Którą kobietę artystkę cenisz i za co?
KL: Bardzo bliska jest mi Marina Abramović. Swoją sztuką pomogła mi wyjść z płaszczyzny obrazu, z abstrakcji w przestrzeń, w trójwymiar. Zwróciła uwagę na relację artysta-odbiorca/widz i odwrotnie. W takim myśleniu nagle pojawia się MY. Myślę, że miała odwagę porzucić utarte szlaki wyrobione przez innych artystów.
Moje serce od lat podąża za Kate Bush.
Kim czujesz się dzisiaj?
KL: Artystką multidyscyplinarną.
Gdybyś nie była artystką, to kim byś chciała być?
KL: Myślę, że byłabym piosenkarką. Najlepszą na świecie 🙂
A ja myślałam, że wiolonczelistką, bo miałam wyjątkową okazję widzieć i słyszeć Twoje próby okiełznania tego instrumentu?
KL: Na pewno chciałabym być muzykiem, zawsze uważałam, że to jest najwspanialszy zawód na świecie. Poprzez muzykę i śpiew można najszybciej, najlepiej dotrzeć do ludzkiego serca.
A Twoja pracownia to przestrzeń do eksperymentów, czy raczej bezpieczny azyl, gdzie się zaszywasz przed wszystkim, co Cię tu otacza, a więc również ludźmi?
KL: Jedno i drugie. To się nie wyklucza. Moja pracownia to jest bezpieczne miejsce,ale też przestrzeń do eksperymentowania! Jak już mówiłam, nie wyobrażam sobie życia bez eksperymentu, bez abstrakcji, bez zaskoczenia, bez zgubienia się 🙂
Jaki masz plan artystyczny na nadchodzące lato?
KL: Mam w planie poprowadzenie czterech turnusów warsztatów artystycznych. Zapraszam do mojej pracowni w Stodole wszystkich, którzy kochają przyrodę, spokój, dobre jedzenie i jednocześnie twórczą atmosferę. Śledźcie mój profil na Facebooku i Instagramie, gdzie dowiecie się szczegółów. Moja idea jest taka, żeby udostępnić tę przestrzeń do odpoczynku, do spotkań i do tworzenia. Malujemy, rysujemy, lepimy z gliny, czerpiemy papier. Niektórzy piszą książkę, a niektórzy potrzebują inspiracji i szukają jej właśnie u mnie na „Leśniakówce”. Daję im przestrzeń, żeby pewne rzeczy mogły się wydarzyć w sposób naturalny.
Czy jest miejsce, do którego zawsze lubisz wracać?
KL: Las. Nie wyobrażam sobie dnia bez leśnego spaceru w ciszy.
Kasiu, dziękuję Ci za rozmowę. Cieszę się, że pozwoliłaś nam się zbliżyć do swojej twórczości.
Rozmawiała: Joanna Zawierucha-Gomułka / Rzeczy Piękne
Fotografie: Bartosz Cygan © Rzeczy Piękne
Korekta: Dorota Smoleń
Zrealizowano w ramach programu stypendium twórczego Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.
Comments: no replies