Rozmawiamy z Pauliną Adamską, prezesem Stowarzyszenia Serfenta, którego celem jest popularyzacja plecionkarstwa – jednego z najstarszych rzemiosł wykonywanych przez człowieka. Nasz gość jest z wykształcenia etnologiem a także instruktorką rękodzieła artystycznego. Opowiada nam o swojej fascynacji tym pięknym, starym rzemiosłem, przybliża ideę łączenia rzemieślników ze współczesnym odbiorcą m.in. poprzez innowacyjne spojrzenie.
Rzeczy Piękne: Plecionkarstwo to prastare rzemiosło zaliczane do rękodzieła ludowego i artystycznego. Od lat jest Pani w nim zakochana i konsekwentnie je promuje. Dlaczego?
Paulina Adamska: Plecionkarstwo to piękne rzemiosło. Fascynuje mnie w nim zarówno prostota, jak i jego uniwersalność. To, że plecie się na całym świecie z materiałów, które są dostępne dla każdego. Poza tym, to rzemiosło nigdy się nie zestarzeje. Poznając tradycyjne techniki, możemy wykonywać przedmioty, których aktualnie potrzebujemy.
Kiedy powstało Stowarzyszenie Serfenta i jaki przyświeca mu cel?
PA: Serfenta działa od 2006 roku, a naszym celem jest, aby plecionkarstwo żyło.
Jak Stowarzyszenie popularyzuje to unikatowe dziedzictwo kulturowe w Polsce i za granicą?
PA: Prowadzimy etnograficzne badania terenowe, przede wszystkim w Polsce, ale też w Czechach, Niemczech, na Ukrainie, w Norwegii. Spotkania z prawdziwymi mistrzami rzemiosła owocują wspaniałymi zdjęciami, które pokazujemy w postaci wystaw „Niech się plecie!” i „Viva Basket!” i towarzyszących im filmów. To, co doświadczamy, opisujemy w książkach – m.in. we wznowionej ostatnio „Plecionkarskim szlakiem Wisły” (Serfenta 2016). Ostatnio skupiamy się na sprzedaży polskich tradycyjnych koszy. Szczególnie takich, których nie da się nigdzie indziej kupić. W ten sposób łączymy rzemieślników ze współczesnym odbiorcą. Przybliżamy piękne, unikatowe wyroby całemu światu m.in. poprzez możliwość ich zakupu na naszej stronie internetowej.
Serfenta przemierzyła szlak Wisły, aby dotrzeć do tradycyjnych, ludowych plecionkarzy. Efektem tych podróży jest wydawnictwo„Plecionkarskim szlakiem Wisły”. Co znajdziemy w tej publikacji?
PA: Są to opowieści o spotkaniach z drugim człowiekiem, plecionkarzem. Reportaże powstawały z punktu widzenia antropologa, który poszukując informacji o plecionkarskim rzemiośle, trafia głównie na gotowe obiekty i suchy opis techniczny. Tymczasem mnie interesują ich autorzy, a więc ludzie, poszczególni twórcy. Stąd w książce bardzo akcentujemy relacje, które są też podstawą całej naszej pracy w Serfencie. Dzięki nim, oraz zawieranym od 2009 roku przyjaźniom, mamy otwarte drzwi do tych wszystkich osób, którym poświęciliśmy czas, a które otworzyły dla nas swoje domy i warsztaty. Nie sposób powiedzieć, jak wiele im zawdzięczamy i ile wciąż od nich czerpiemy. To nie tylko „zdobycze” zawodowe, to związki i zobowiązania na całe życie.
Organizujecie liczne warsztaty, których celem jest popularyzacja polskiego wikliniarstwa, koszykarstwa i plecionkarstwa. Czy cieszą się dużym zainteresowaniem? Jak często je organizujecie?
PA: Kilka razy w miesiącu uczymy i pleciemy z kolejnymi miłośnikami tej sztuki. Coraz więcej osób do nas pisze i zgłasza się z przeróżnymi tematami – od warsztatów, przez indywidualne konsultacje, po spotkania u nas w cieszyńskim biurze, aby poznać nas i porozmawiać.
Plecionkarstwo to nie tylko kosze – to styl i sens życia rzemieślników. Ilu mamy mistrzów tego rzemiosła w Polsce?
PA: Dotąd poznaliśmy około 100 rzemieślników, co absolutnie nie wyczerpuje całości. Przed nami kolejna tura badań terenowych, które chcielibyśmy przeprowadzić w nowe miejsca i zapełnić białe plamy na plecionkarskiej mapie Polski. Myślę m.in. o Podkarpaciu – region Rudnika nad Sanem, gdzie pilotażowo byliśmy w 2011 roku, Wielkopolsce i ponownym odwiedzeniu Podlasia i Lubelszczyzny.
Lucimia to niezwykła wieś plecionkarzy. Proszę nam o niej opowiedzieć.
PA: Lucimia w woj. mazowieckim jest dla nas wyjątkowa. Trafiliśmy tam na samym początku podróży badawczych na szlaku Wisły w 2009 roku. Zaskoczyło nas ile osób w tak małej wsi wciąż wyplata i jakie to jest żywe rzemiosło! Mieliśmy wtedy szczęście, przyjechaliśmy w marcu, czyli zdążyliśmy na sam koniec plecionkarskiego sezonu. W Lucimi plecionkarstwo ożywa jesienią, gdy po pierwszych przymrozkach zaczynają się wiklinowe zbiory i trwa do późnej wiosny. Dlatego najlepiej jest planować wyjazd tam w okresie zimowym. Prawie w każdym domu spotkamy osobę związaną z lokalnym rzemiosłem. Najczęściej powstają tam „kabłącoki”, używane zresztą przez Lucimiaków na co dzień. Kosze te są bardzo praktyczne, od razu je polubiliśmy. Ich nietypowy, płaski tył sprawia, że idealnie pasują np. przystawione do ściany. Już wiemy, że sprawdzają się nie tylko w gospodarstwie, ale i w naszych współczesnych, miejskich przestrzeniach. Sposób ich wyplatania pozostał niezmienny od dawien dawna, co wiemy od najstarszych mieszkańców wsi.
Ta wyjątkowość „kabłącoków” i jednocześnie nawiązane, serdeczne przyjaźnie z poszczególnymi plecionkarzami, spowodowały, że Lucimia jest naszą „mekką”. Miejscem, do którego często wracamy i dla którego planujemy wciąż nowe działania. W zeszłym roku doprowadziliśmy do wpisu umiejętności wyplatania „kabłącoków” na Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego w Polsce, co jest pierwszym krokiem do międzynarodowej listy UNESCO. W tym roku również zaplanowaliśmy działania promujące Lucimię i te szczególne kosze.
Serfenta pracuje nad tym aby prezentować w atrakcyjny sposób sztukę ludową szerokiemu gronu odbiorców, wspiera jej rozwój poprzez innowacyjne spojrzenie. Dobrym przykładem jest tu wystawa zorganizowana w 2017 r. pt. „Sploty na fali” będąca efektem współpracy Stowarzyszenia Serfenta z Wydziałem Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Proszę opowiedzieć jak młodzi artyści, studenci ASP zaznajamiali się z tajnikami rzemiosła plecionkarskiego?
PA: Zorganizowaliśmy kilka edycji warsztatów mistrzowskich. Wraz z plecionkarzami, uczyliśmy studentów jak wyplatać z wikliny, pałki wodnej (rogożyny) i słomy. Poznawali tradycyjne techniki, a następnie, już w pracowniach uczelni, wdrażali je we własne projekty. Dzięki temu powstała wystawa prezentująca zestaw nowoczesnych plecionych obiektów np. kosz na pranie (projekt Klaudii Kowalczyk), plecak z rogożyny wzbogacony skórzanymi dodatkami (Kinga Krężel) czy wiklinowy kosz na piwo (Aleksandra Polek). Warto podkreślić w tym miejscu zaangażowanie Klaudii, która zdecydowała się oprzeć na plecionkarstwie swój dyplom. Zaprojektowała i następnie wyplotła zestaw plecionych z rogożyny toreb o nowoczesnych kształtach i dodatkach. Jest on aktualnie prezentowany w Zamku Cieszyn w ramach wystawy „Graduation Projects”.
Czy polska młodzież interesuje się tym rzemiosłem o przepięknej tradycji?
PA: Studenci biorący udział w projekcie „Sploty na fali” byli bardzo zaangażowani. Potrafili docenić możliwość bezpośredniej nauki i kontaktu z mistrzami plecionkarzami. Z innej strony, mamy także bardzo pozytywne doświadczenia współpracy między twórcami a ich uczniami w projektach „Mistrzowie tradycji”, które realizujemy od 2 lat. Na przykład w 2016 roku współpracowaliśmy w tym zakresie z Janem Zogatą z Jaworzynki w Beskidzie Śląskim. W ciągu roku zdobył 4 młodych uczniów, w tym 15-letniego Pawła z sąsiedniej wsi, który do tej pory spotyka się z plecionkarzem zdobywając kolejne umiejętności i samodzielność. Chwali się swoimi pracami m.in. na Facebooku, co pokazuje, jak jest dumny z kultywowanej przez siebie tradycji, a my – razem z nim.
Plecionkarstwo to jedno z najstarszych rzemiosł wykonywanych przez człowieka. Czy współczesny człowiek XXI wieku, który żyje w stechnicyzowanym świecie i ma wokół siebie tyle udogodnień, może odnaleźć radość w manualnym hobby?
PA: Uważam, że kontakt z tym, co wytwarzane ręcznie, a szczególnie to, co możemy zobaczyć, czy doświadczyć osobiście, jest nam aktualnie bardzo potrzebne. Współcześnie możemy kupić prawie wszystko, nawet bez wychodzenia z domu. Wiele z nas żyje w takiej miejskiej bańce, nie mając szans na kontakt z takimi osobami jak np. wiejscy plecionkarze. Tymczasem oni właśnie tworzą nie tylko użytkowe, ale i piękne przedmioty z roślin, które rosną dookoła nas. Są w tym aspekcie niezależni i samowystarczalni, co mnie również inspiruje.
Przygotowaliście serię filmów instruktażowych „Pleć to sam”, wydaną na płytach DVD, w których twórcy ludowi, mistrzowie tradycji, prezentują sposoby tworzenia poszczególnych koszy i innych przedmiotów. Czy na podstawie filmów każdy może spróbować wyplatania sam?
PA: Tak, oczywiście. Filmy krok po kroku prowadzą przez tajniki wyplatania 4 wybranych koszy. Zdecydowaliśmy się na zaproszenie do ich realizacji tradycyjnych plecionkarzy, gdyż w ten sposób możemy nie tylko uczyć się od nich, ale też ich poznać – posłuchać jak mówią, zobaczyć jak wyglądają. Mamy pozytywne zwroty od widzów z całego świata, że wykonanie poszczególnych plecionek z naszymi filmami jest możliwe. To dlatego 2 lata temu zdecydowaliśmy się na tłumaczenie filmów na język angielski.
W Zimbabwe, kraju, w którym stopa bezrobocia sięga 95%, kobiety dzięki tworzeniu koszy mogą utrzymać swoje rodziny i zapewnić edukację swoim dzieciom. U nas jest to niemożliwe. Dlaczego tak mało doceniamy siłę i potencjał tkwiący w naszej tradycji rękodzielniczej?
PA: Być może dlatego, że rzemiosło w Polsce musi jeszcze poczekać na swój czas. Praca rzemieślnika wydaje nam się ciężka i mozolna, do tego nie jest właściwie doceniana i opłacana. Ja sama, mam takie wspomnienie z dzieciństwa – spracowane, wielkie dłonie szewca i jego warsztat – małe, ciemne pomieszczenie. Nie czułam, że jego praca czy umiejętności są szczególne.
Dodatkowo, dzięki literaturze, a przede wszystkim badaniom etnograficznym, wiemy, że zawód tradycyjnego plecionkarza od zawsze kojarzony był z biedą. Nie zyskał szczególnego statusu, jak na przykład kowal, którego pracę doceniano. Kowal pracuje z ogniem, który poniekąd stwarza, plecionkarz z tym, co znajduje w najbliższym otoczeniu.
Nad jakim projektem pracuje teraz Serfenta?
PA: M.in. pracujemy nad wdrożeniem do sprzedaży studenckich projektów z Akademii Sztuk Pięknych z Krakowa, które powstały w toku współpracy z Wydziałem Form Użytkowych pod kierunkiem dr Ani Szwaji. Rozmawiamy ze studentami o możliwościach dopracowania ich projektów i sprzedaży jako nowej linii produktów w naszym sklepie. Równolegle skupiamy się na ulepszaniu tradycyjnych wyrobów, torebek plecionych z rogożyny – zgodnie z sugestiami potencjalnych klientek.
Co jeszcze chciałaby Pani zrealizować aby jeszcze mocniej popularyzować to światowe rzemiosło?
PA: Marzę o własnej pracowni, miejscu do pracy, gdzie mogłabym pracować nad tymi wszystkimi zdobyczami przywożonymi z terenu. Ta część mojej pracy, w której po prostu mam czas do wyplatania, daje mi sporo satysfakcji. Uwielbiam poznawać nowe materiały i uczyć się kolejnych technik i splotów. Następnie wprowadzam je do warsztatu instruktorskiego Serfenty i w dalszej części przekazuję uczestnikom naszych warsztatów. W tym tkwi sens naszej pracy.
Dziękuję za wywiad i działalność Stowarzyszenia Serfenta, które wspiera aktywność manualną i docenia wartość pięknego rzemiosła jakim jest plecionkarstwo.
PA: I ja dziękuję 🙂
Wywiad z Pauliną Adamską zarejestrowany w lutym 2018 r.
Rozmawiała: Joanna Zawierucha-Gomułka / RZECZY PIĘKNE
Zdjęcia udostępnione dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Serfenta
*
Strona internetowa Stowarzyszenia Serfenta
Comments: no replies